Bajer stulecia i skok na kasę

Fizykę skończyłem już ładne parę lat temu i nie mogę się uważać za wielkiego znawcę tej dziedziny - pamięć ludzka jest niestety niedoskonała i to, czym nie zajmujemy się na codzień powoli w niej zanika. Na szczęście nie do końca.

Otrzymane na uniwersytecie warszawskim i poznańskim porządne wykształcenie przyrodnicze kazało mi nigdy nie wierzyć w teorię globalnego ocieplenia. Owszem, można ją zakładać jako pewną hipotezę, ale ta hipoteza jest oczywiście nieweryfikowalna, a hipotezy nieweryfikowalne są nienaukowe. I tyle.
Nieweryfikowalność wynika zaś stąd, że nie jesteśmy w stanie wyłączyć szeregu czynników dodatkowych, poza wzrostem stężenie dwutlenku węgla powodowanym przez przemysł. Pewne dane wskazują jednak, że te czynniki dodatkowe mają dużo większe znaczenie niż przemysłowe wytwarzanie CO2, stąd wyciągnie kasy na walkę z globalnym ociepleniem przez ograniczanie emisji CO2 jest tylko i wyłącznie wyciąganiem kasy na działalność "ekologiczną" czyli kosztowne hobby ludzi, którzy gdyby nie dostali kasy, musieliby zająć się czymś naprawdę pożytecznym.
A piszę o tym dlatego, że dziś w Rzeczpospolitej opublikowano artykuł przynoszący kolejny argument, że mamy raczej do czynienia z globalnym oszustwem. Oczywiście pod artykułem są zamieszczone stanowcze dementi różnych autorytetów. Zdaje się, że w tej akurat sprawie miał rację pewien rosyjski dyplomata, który nie wierzył informacjom nie zdementowanym.