Święto Bożego Narodzenia, wbrew temu, co głoszą niektórzy proboszczowie, nie jest największym chrześcijańskim świętem. Jest nim Wielkanoc. Ale atmosfera, która wokół tego zimowego święta powstała, nakręcana umiejętnie przez handlowe lobby, nie ma sobie równej przy żadnej innej okazji.
A jednak twierdzę, że atmosfera ta nie ma nic wspólnego z prawdziwym sensem Bożego Narodzenia. Jest ono bowiem pamiątką najbardziej głębokiego uniżenia, jakie nastąpiło w historii. Bóg dał przykład pokory i urodził się w stajni. Wszyscy powinniśmy zamilknąć, bo nasze wymądrzanie się jest niczym nie uzasadnione. Mądrość Prawdziwa jest cicha i... zupełnie niezrozumiała.
I tylko dodam, że nieprzypadkowo chyba Święto to przypada w najbardziej ponurym - przyrodniczo rzecz biorąc - momencie roku. I jeszcze w nocy... Nie ma takiej ciemności, której Światłość Prawdziwa nie mogłaby rozświetlić. Nie ma takiej głupoty naszej, której miłosierna Boża Mądrość nie mogłaby naprawić.
I dlatego jest to święto nadziei. Tej nadziei wszystkim życzę.